Byłem piękny, jaśniałem jak gwiazda
Synem Jutrzenki zwany - trwałem pyszny
Dumny i próżny
Piękny na zewnątrz - zgniłem w środku.
Spadłem.
Z głuchym trzaskiem rozbiłem się w czeluściach
Zepsuty w sercu, zmarniałem w okuciach nienawiści
Odszedłem i skryłem się w mroku
Nie niosę już światła.
Po przeszłym życiu pozostał blask
Blask mdlący, ohydny - dawny ja.